Chory lis - nie było komu podjąć interwencji
Chory lis w zabudowaniach
Jak pisze Pani Joanna, kilka minut po 11 usłyszała jak jej pies, zaczął strasznie wariować. W starej budzie, która znajduje się na odgrodzonej (na szczęście psa) części posesji siedzi lis. Jak pisze Pani Joanna „widocznie chory, z zaropiałymi, sklejonymi oczami, dziwną wydzieloną z pyska, wygryzający i tak nędzne już futro”. Lis nie bał się niczego. Pani Joanna (nazwisko do wiadomości redakcji) szybko zamknęła swojego psa, bo jak sama mówi „wiem, że jeśli będzie miał jakikolwiek kontakt z lisem, zostanie poddany obserwacji, kwarantannie, a nawet uśpieniu”.
Pani Joanna pierwsze kroki kieruję do Powiatowego Lekarza Weterynarii w Ełku — ten informuje ją, że dopóki lis żyje, oni nic nie zrobią, jak padnie, owszem, przyjadą, zabiorą go i zbadają. Lekarz weterynarii kieruje Panią Joanne do Urzędu Gminy w Kalinowie. Po telefonie do UG w Kalinowie zdziwiony urzędnik odsyła ją do Powiatowego Inspektoratu Weterynaryjnego w Ełku i do myśliwych. Pani Joanna zadzwoniła więc do znajomego myśliwego, który po konsultacji z przełożonym poinformował ją, że w terenie zabudowanym nie mogą nic zrobić. Myśliwi mogą odstrzelić takie zwierzę, ale odległość od zabudowań musi wynosić minimum 150 metrów. Znów czytelniczka zostaje odesłana do PIW i UG.
Urząd Gminy w Kalinowie: Interwencja za kilka dni
Pani Joanna więc ponownie dzwoni do UG w Kalinowie i tam przedstawia, jaka jest sytuacja z poprzednich rozmów z innymi organami. Tam urzędnik bierze od czytelniczki numer telefonu i mówi, że zadzwoni za kilka dni, jak dowie się, co jako UG w Kalinowie może zrobić. Pani Joanna mimo nalegania, że sprawa jest pilna i że lis jest chory i ma małe dziecko w domu, to urzędnik z gminy karze czekać na telefon.
Kolejną instytucją, do której dzwoni Pani Joanna, jest Starostwo Powiatowe w Ełku, ale tam otrzymuje informację, że nie zajmuje się takimi rzeczami i odsyłają ją na policję. Po telefonie na posterunek policji w Kalinowie została poinformowana, że takimi rzeczami zajmuje się Gmina.
Kolejny telefon do UG gdzie czytelniczka nalega przekierowania telefonu do wójta. Po zapoznaniu się z sytuacją wójt obiecuje zająć się sprawą i oddzwoni.
Mija 4 godziny od pierwszego telefonu, a dalej nie ma konkretnej informacji dotyczącej sytuacji. Czytelniczka dzwoni po raz kolejny do UG, gdzie urzędnik uzyskuje od wójta informacje, że ktoś się zjawi po lisa w ciągu kilku dni.
Jak dowiadujemy się nieoficjalnie Urząd Gminy w Kalinowie posiada umowę na odłów zwierząt, ale z tego nie chciał skorzystać. Czytelniczka zadzwoniła więc do Prezesa Koła Łowieckiego, który podaje numer telefonu do wójta.
Zdesperowana czytelniczka dzwonię na Straż Pożarną, ale tam od razu została poinformowana, że oni się tym nie zajmują, ale postarają się czegoś dowiedzieć i oddzwonią. W międzyczasie Pani Joanna dzwoni do Lecznicy Weterynaryjnej w Kalinowie, ale lekarz rozkłada ręce i informuję, że oni nie mają możliwości, ani sprzętu, aby coś zrobić. Najbliższy lekarz weterynarii zaopatrzony w strzelbę do usypiania zwierząt znajduje się w Augustowie, ale trzeba za to zapłacić z własnej kieszeni.
Mija kolejna godzina, a sprawa nie jest wyjaśniona. Po jakimś czasie oddzwania dyżurny PSP w Ełku i informuję czytelnicze, iż dzwonił do wójta Gminy Kalinowo i obiecał, że zajmie się sprawa, ale niestety nie powiedział, kiedy to nastąpi. Po ponownym telefonie na policję dostaję również informację od dyżurnego, iż wójt zna sprawę i że się nią zajmie.
Minęło już ponad 7 godzin od pierwszego telefonu do Urzędu Gminy w Kalinowie, a dalej nasza czytelniczka jest w punkcie wyjścia.
Zbadają lisa w Olsztynie
Jak poinformowała nas Pani Joanna, dzisiaj nad ranem lis zdechł. Na miejscu pojawił się lekarz weterynarii z Powiatowego Inspektoratu Weterynaryjnego w Ełku, który zabrał lisa.
Jak dowiedzieliśmy się w Powiatowym Inspektoracie Weterynaryjnym w Ełku „lis jest obecnie wieziony przez lekarza weterynarii na szczegółowe badania laboratoryjne do Olsztyna. Na tę chwilę nie możemy stwierdzić czy zwierze było zarażone wścieklizną”.
Zadzwoniliśmy do wójta Gminy Kalinowo Andrzeja Bezdzieckiego, aby zapytać się jakie kroki poczynił w tej sprawie. Jak powiedział nam w rozmowie telefonicznej Andrzej Bezdziecki „gmina nie ma odpowiedniego personelu do takich działań. Załatwiliśmy odpowiednią firmę, która specjalizuje się w tego typu przypadkach i miała dzisiaj wykonać usługę, ale niestety dotarła do nas informacja, że lis zdechł i musiałem odwołać wykonanie tej usługi. Na miejsce przybył lekarz weterynarii z Powiatowego Inspektoratu Weterynaryjnego, który zabrał zwierzę".
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj