Szczecński finał 25. Flisu Odrzańskiego
"Sytuacja ogólnoświatowa nie pozwoliła nam, niestety, zbić drzewa, sytuacja pogodowa i wysoki stan wód nie pozwoliły nam spławić tratwy, w związku z tym uruchomiliśmy nasze stare zasoby leżące w ogródkach, odbudowaliśmy drewniane galary, kopie XIV-wiecznych statków i dwiema takimi flagowymi jednostkami – niepozornie wyglądającymi, ale bardzo dzielnymi – spłynęliśmy z Urazu poniżej Wrocławia Odrą do Szczecina" – powiedział w sobotę dziennikarzom Arkadiusz Drulis z Polskiego Cechu Flisaków, Szkutników i Sterników.
Flisacy, z towarzyszeniem łodzi i motorówek, przepłynęli blisko 500 kilometrów, zatrzymując się w nadodrzańskich miejscowościach.
"W wielu miastach widać powrót ludzi nad rzekę. Nie tylko wędkarze, ale i zwykli ludzie przychodzą odpoczywać, zwiedzać, oglądać, cała rzeka odżywa" – podkreślił Drulis. Dodał, że czeka na możliwość zawodowego wykorzystania Odry, dzięki czemu będzie mogła odżyć.
Tegorocznemu flisowi nadano imię Elżbiety Marszałek, inicjatorki ekspedycji. „Teraz doceniamy to, co zrobiła dla rzeki, ile powstało nowych marin, ile przystani w wioskach" - wskazał retman flisacki Mieczysław Łabęcki.
Sama patronka, witając uczestników flisu powiedziała, że jest otoczona "wspaniałymi przyjaciółmi, na których można polegać, i którzy wspólnie tworzą to dzieło".
Dwa płaskodenne galary, zgodnie z tradycją, według której jednostki takie były wykorzystywane do jednorazowego transportu towarów, a następnie sprzedawane na drewno, zostaną rozebrane.
Flisacy zapowiadają, że w przyszłym roku ekspedycja odbędzie się już tradycyjnie, z tratwą.(PAP)
autorka: Elżbieta Bielecka
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj